Dziwna sprawa

O możliwościach rozwoju zawodowego w Lublinie, czy szerzej w regionie prasa lokalna pisze dość często i regularnie. Społeczeństwo, w związku z tym też ma wyrobione zdanie na ten temat. Tyle tylko, że to, pomimo pozornej oczywistości, bardzo dziwna sprawa. Absolwenci lubelskich uczelni emigrują do Warszawy, Wrocławia albo zupełnie poza granice kraju, głosząc wszem wobec, że Lublin to dziura, w której nie ma żadnej sensownej pracy. Powtarzane jest to jak mantra, więc nie ma się co dziwić, że nikt nie wyobraża sobie nawet, że może być inaczej.

Po 10 latach menadżerowania doszliśmy z moim wspólnikiem Arturem do wniosku, że dosyć tego. Czas zostać przedsiębiorcą. I tak dołączyliśmy do tego zacnego grona i jesteśmy w nim od jakiegoś czasu. W tym wpisie ma to jednak marginalne znaczenie. Najważniejsze jest to, że nasz wybór padł na branżę doradczą, a to wiąże się z ciągłym kontaktem z innymi firmami. A teraz prawdziwy hit. Lubelscy przedsiębiorcy notorycznie narzekają, że nie ma kogo zatrudnić! Nie mówię nawet o wybitnych specjalistach z bardzo wąskimi kompetencjami. Problemy pojawiają się na poziomie uzupełnienia kadry młodymi adeptami, którzy dawaliby nadzieję na przyszłość. Czy to nie dziwne, że z jednej strony, czyli wśród absolwentów, panuje przekonanie, że rynek pracy nie istnieje, z drugiej zaś, czyli wśród firm, potwierdza się, że… rynek pracy nie istnieje? Jaja normalnie. Kto w takim razie ma rację? Bo chyba nie obie strony. Prawda pewnie leży gdzieś na tym odcinku rozbieżności, ale na pewno nie pośrodku.

Rozwijając firmę, powoli i systematycznie, mając, przy okazji, doświadczenia dydaktyczne postawiliśmy na budowanie zespołu z młodych i zdolnych. W ciągu ostatnich dwóch lat przyjęliśmy na staż sporą grupę absolwentów różnych lubelskich uczelni. Część z nich została z nami. Większość zaliczyła epizod. Dzięki temu procesowi rekrutacyjnemu zebraliśmy własne doświadczenia i wyrobiliśmy sobie opinię na ten temat. A brzmi ona tak: absolwenci naszych słynnych szkół wyższych są niedouczeni, mało kreatywni i śladowo ambitni. Piszą bzdury w swoich życiorysach, które wychodzą na jaw już podczas pierwszej rozmowy. Mają przy tym zupełnie nieuzasadnione oczekiwania i krzywą oceną własnej przydatności. Nie jest to oczywiście 100% populacji, ale wnioski generalne nie mogą być inne. Co więcej, wygląda na to, że będzie coraz gorzej. Młodzież nie potrafi rozwiązywać najprostszych problemów, zatraciła zupełnie zmysł dociekania i nieszablonowego myślenia. Dramat.

Nie wiem, dlaczego tak jest i na pewno nie postawię tezy, że wina leży po stronie jakości usług edukacyjnych. Może to efekt ciągłej poprawy naszej sytuacji społeczno-gospodarczej, co powoduje, że dzieci mając podane wszystko na tacy, nie rozwijają w sobie instynktu „szarpania do przodu”? Naprawdę nie wiem. Opisuję tylko własne obserwacje. Chociaż… biorąc na tapet mój ukochany marketing, trudno sobie wyobrazić, żeby można było go dobrze nauczyć jeśli nigdy nie pracowało się w żadnym przedsiębiorstwie. Chyba że przez przypadek. Każdy kij ma dwa końce.

W PZPN i tak jest gorzej. Na pocieszenie.

Get started

If you want to get a free consultation without any obligations, fill in the form below and we'll get in touch with you.