Ekopolis, kryzys i przyszłość
Władze województwa ogłosiły właśnie wizję marki Lubelszczyzna. Bardzo ambitną i wzniosłą. I bardzo dobrze, bo wszystkim, czyli lubelakom potrzebny jest kierunek, którym powinni kroczyć. O dziwo, wizja ta spotkała się z przychylnym odbiorem większości zainteresowanych, w tym mediów, co jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Ekopolis to przyszłość. Sprawa jest jasna. Ale jaki ma związek z obecnym kryzysem gospodarczym? Otóż ma i to bardzo silny.
Jeden z większych banków inwestycyjnych w Europie zapowiedział, że w Polsce interesują go, jako pośrednika finansowego, tylko i wyłącznie spółki z branży spożywczej. Nie on jeden. Polska ma prawie zupełnie niewykorzystany potencjał jako spiżarnia dla pozostałej części Starego Kontynentu. Ekopolis zaś to nic innego jak zielone światło dla rolników, przetwórców owocowo-warzywnych i producentów żywności. Sygnał, że Lubelszczyzna, jeżeli uwierzy w swoją moc, może w tej spiżarni zająć główną półkę.
Ekopolis to w pierwszym szeregu zdrowa żywność, tradycje kulinarne, dziedzictwo rolnicze, czyste powietrze i inne atrybuty, które dają mandat do tego, aby lubelska „spożywka” szybko odjechała rodzimej konkurencji. Ale stan obecny nie wygląda różowo. Biznes jest rozproszony, w przeważającej części oparty na małych, rodzinnych przedsiębiorstwach. A jeżeli już staje się duży, często ucieka z regionu. Kryzys zaś, który nas dotknął, zwiększył pesymizm firm i wizja się oddala. To najgorsze, co może być. Bo kryzys to czas rozwoju! Ten, kto to zrozumie, wyjdzie z tej sytuacji jako samodzielny zwycięzca. Co należy więc robić? Otwierać się na kapitał, łączyć się, tworzyć alianse lub choćby mądre klastry – zwiększać moce produkcyjne, kreować marki i dążyć do pozycji lidera. Trzymam kciuki za wszystkich odważnych.