F.C. Opozycja

Wraz z nadejściem jesieni tradycyjnie rośnie natężenie wydarzeń piłkarskich. Ruszają ligi krajowe, eliminacje mistrzostw świata, Liga Mistrzów i mecze towarzyskie. Europa zaczyna oddychać piłką. W Polsce do niedawna temat piłki nożnej był trochę drażliwy, ale od pamiętnego czempionatu we Francji odżyły wielkie nadzieje. I nawet 0:6 Legii w starciu z Borussią Dortmund nie jest w stanie zmącić dobrego nastroju. Polacy kochają futbol i mają przekonanie, że nie ma on przed nimi żadnych tajemnic. Również nasi rodzimi politycy lubią być blisko wydarzeń piłkarskich. Wiadomo, sukces rodzi sukces. Ale o to ruszyły rozgrywki na znacznie wyższym poziomie trudności.

Ano właśnie. Drużyna rządząca jest zwarta i silna. Może nie ma w składzie wirtuozów, ale konsekwentnie realizuje cele i będzie bardzo trudna do pokonania. Czy opozycja jest w stanie nawiązać walkę? Przyjrzyjmy się kluczowym zawodnikom.

Grzegorz Schetyna to zawodnik potrzebny każdej ekipie. Waleczny i nieustępliwy. Trzyma krótko zespół i nie uznaje porażek. W zasadzie ma jedną, jedyną wadę — nie jest to gracz, na którego „się chodzi”. Doceniany rzemieślnik, ale nikt o nim nie ułoży nawet jednej zwrotki piosenki. Jeżeli to ma być lider, to już teraz można spokojnie pogodzić się z porażką. Gdyby chociaż, jak Krychowiak, brylował z piękną narzeczoną i nosił modne ubrania. Niestety.

Ryszard Petru to polityczne wcielenie Dariusza Dziekanowskiego. Starsi kibice z pewnością pamiętają tego idola Warszawy lat 80. Wielki talent, doskonała technika i niebanalna uroda. W zasadzie ideał. Tyle tylko, że „z wielkiej chmury mały deszcz”. Wrodzone lenistwo i brak odporności na uroki życia spowodowały, że kariera ledwie przeciętna. Zarówno w Legii, jak i w Celticu Glasgow miał wejście smoka. Z meczu na mecz jednak gasł w oczach. Fajny facet, ale bez charakteru. Może mają wspólne korzenie?

Władysław Kosiniak-Kamysz to zagadka. Trudno nawet odgadnąć, na jakiej gra pozycji. Patrząc na obecną sytuację Polskiego Stronnictwa Ludowego — chyba będzie to bramkarz. Cichy i wycofany. Ktoś pokroju Łukasza Fabiańskiego, ale tylko podczas rzutów karnych. Wpuszcza wszystko, co leci w światło bramki. Niby postawny i dobrze zbudowany, a na linii zachowuje się jak słoń w składzie porcelany. Mentalnie wieczny rezerwowy.

Stefan Niesiołowski to enfant terrible opozycyjnej drużyny. Urodzony napastnik. Mógłby być porównywany do Erica Cantony, bo technicznie jest naprawdę dobry, tyle że przeciwnicy już dawno rozpracowali większość jego zwodów, a na dodatek dostaje ostatnio bardzo mało podań od własnych kolegów. Prawdopodobnie u zmierzchu kariery, a szkoda, bo był jednym z niewielu, którzy potrafili ukąsić nawet lidera zespołu rządowego.

Ewa Kopacz to gracz, w pewnym sensie, podobny do Kamila Grosickiego i Grzegorza Laty. Lubi sobie wypuścić piłkę, licząc, że boisko za szybko się nie skończy. Niestety w jej przypadku ta taktyka się nie sprawdza. Typowy jeździec bez głowy w najgorszym wydaniu. Nie strzela, nie podaje, więc dla drużyny w zasadzie bezużyteczna. Sprawdza się jedynie podczas krótkich spięć, kiedy trzeba wymusić na sędzi żółtą kartkę dla przeciwnika.

O Pawle Kukizie można by pisać bardzo długo. Zagadkowy zawodnik, któremu zdarza się podpierdolić kolegów i wynieść z szatni informacje na zewnątrz. Wcale nie tak rzadko. Czasem tylko do mediów, a czasem wręcz do drużyny rywala. Nikt nie zna jego prawdziwego potencjału i filozofii gry. Ciężko nawet znaleźć odpowiednika w rzeczywistym świecie piłki nożnej. Chyba Mario Balotelli. Elementy, które ich łączą, to przede wszystkim dynamiczna kariera, brak kontroli nad własnym mózgiem i rozrywkowy tryb życia.

Adrian Zandberg — klasyczny stoper. Niestety w mało nowoczesnym wydaniu. Piłka nożna w ostatnich latach bardzo się zmieniła. Cała drużyna atakuje i cała się broni. Pan Zandberg potrafi działać jedynie w destrukcji. Jakiś wślizg, jakieś wybicie w aut. Mało jak na pierwszą jedenastkę. Traci energię na drobne uszczypliwości, zamiast szlifować swój piłkarski warsztat. Nic z tego nie będzie.

Został jeszcze Janusz Korwin-Mikke. No cóż, wypada porównać go do Piotra Świerczewskiego, byłego reprezentanta Polski, członka srebrnej jedenastki z Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie. Wiecznie awanturujący się pomocnik z cieniutkim warsztatem, za to wielkim mniemaniem o własnych umiejętnościach. Dużo gadania, jeszcze więcej rozpusty. Dodatkowymi przeszkodami w przypadku pana Janusza jest wiek i poziom samozadowolenia. Głęboka rezerwa.

O reszcie w zasadzie szkoda pisać. Jest kilka utalentowanych zawodniczek w drużynie Nowoczesnej, ale śmiem wątpić, czy dostaną więcej niż kilka minut w meczu. To jednak strasznie zmaskulinizowane środowisko. Poza tym mamy kilku zdolnych juniorów w ekipie PO jak choćby pan Trzaskowski. Doświadczeni kibice wiedzą jednak doskonale, że przejście z poziomu juniora do dorosłej piłki to bardzo trudna sprawa. Potrzebny jest hart ducha i trochę szczęścia. I dobry opiekun, który wprowadzi do pierwszego składu. Posucha.

Co można zrobić w takiej sytuacji? Szczerze, niewiele. Jest wprawdzie na horyzoncie zawodnik, który z pewnością byłby wzmocnieniem, tyle że posmakował wynagrodzenia w euro i ciężko będzie ściągnąć go z powrotem. Zdołał przyswoić obcy język i dostaje coraz więcej szans na boisku. Raczej mission impossible. Anderlecht Bruksela to jednak poziom znacznie wyższy niż krajowa kopana. Myślę jednak, że największy problem tkwi w braku dobrego trenera. Nie widać na horyzoncie odpowiednika Wielkiego Kazimierza Górskiego. Nie ma nawet kogoś pokroju Nawałki. Wielcy selekcjonerzy jak Tadeusz Mazowiecki czy Władysław Bartoszewski odeszli na zawsze, a ten, który próbuje sterować z Gdańska, ma tak przestarzałe metody, że jego wskazówki ocierają się o śmieszność. W zasadzie został jedynie Leszek Balcerowicz. Trener wspaniały, ale kontrowersyjny. Ktoś pokroju Jose Mourinho. Czy byłbym w stanie odłożyć na bok własne ambicje? Nie wiem.

Get started

If you want to get a free consultation without any obligations, fill in the form below and we'll get in touch with you.