Flaki z olejem

Od pewnego czasu zauważyłem u siebie pewne zjawisko, które wcześniej byłoby nie do pomyślenia. Przejście od fanatycznego kibica-choleryka do zobojętniałego oglądacza. Jednym słowem, mam w dupie futbolowe Mistrzostwa Świata. Nie tak, że wolę oglądać kretyński serial, czy taneczny szoł (niech Bóg broni), ale do piłki nożnej podchodzę z dużo mniejszym entuzjazmem. Oglądam, grając jednocześnie w brydża przez internet. Jakby mi brakowało emocji. Problem w tym, że nie dotyczy to tylko turnieju, który się właśnie zaczął w RPA. Już wcześniej zapał był mniejszy. W przypadku reprezentacji narodowej jest to akurat zrozumiałe (typując wynik meczu Polska-Hiszpania, pomyliłem się jedynie o jedną bramkę na niekorzyść iberyjskich zawodowców), ale finał Ligi Mistrzów!? To już niepokojące.

W pewnej chwili pomyślałem, że się zestarzałem. Jest jednak pewien szkopuł. Wraz ze spadkiem zainteresowania sportem w odmianie „kapciowej”, rosło u mnie podniecenie polityką. Chyba normalna rzecz? (Będę wdzięczny za podpowiedź). A tymczasem jest kampania prezydencka, a ja znowu w brydża. Cholera, może urlop albo wizyta u Harry’ego z Tybetu? Dupa. Ta kampania jest po prostu dramatycznie nudna. Flaki z olejem to przy tym ostra, orientalna potrawa. Rozumiem, że tragiczne wydarzenia spowodowały, że czasu na przygotowania było bardzo mało, ale bez przesady. Spoty telewizyjne, plakaty, działania w internecie mówią o każdym z kandydatów dokładnie to samo: „Widzicie, jaki jestem beznadziejny? Mam nadzieję, że mnie nie wybierzecie”. Jedyny, który podszedł poważnie, czyli G. Napieralski chyba sam jest zdziwiony. Wszyscy grają na niego. Gdyby nie to, że startował z zerowego poparcia, byłby głównym kandydatem do tronu. Teraz czuję, że nawet ten mój wpis jest nudny. Jest jednak pewna różnica pomiędzy mną a politykami. Od mojego wpisu nie zależą losy milionów ludzi. Przynajmniej mam taką nadzieję…

Get started

If you want to get a free consultation without any obligations, fill in the form below and we'll get in touch with you.