Klątwa spokoju
Obudziłem się rano. W zmienionej rzeczywistości. Pytanie oczywiście jak bardzo innej. Moje myślenie, o dziwo, zupełnie nie biegnie do przodu. W pierwszej kolejności pojawiają się wnioski, które wracają od czasu do czasu. O nas jako narodzie. O naszych losach na przestrzeni dziejów. Jesteśmy unikatem w skali światowej. Zaczęło się… w Koszycach w 1374 roku. Zaraz potem jak największy w dziejach władca zmienił nas z drewnianych na murowanych i zasygnalizował rodzącej się Europie, że mamy potencjał. Chwilę później wspaniały Kazimierz Jagiellończyk ustabilizował całość i się zaczęło. Na całego i bez trzymanki. Dziś mamy kolejny akt tego dramatu. Klątwa?
Polak uciśniony to Polak zły. Potrafi powstać, chwycić co ma pod ręką i zaatakować. Heroizm, którego mogą nam zazdrościć wszyscy. Przykładów jest dziesiątki. W sytuacji krytycznej potrafiliśmy postawić się Szwedom, Tatarom, Turkom i wielokrotnie naszym sąsiadom. I tym z lewa, i tym z prawa. Im bardziej nas dociskali, tym bardziej stawialiśmy opór. Skrępowani wydobywamy z siebie nadludzkie możliwości. Niespotykany spryt, zaangażowanie i ofiarność. Tacy jesteśmy wspaniali.
Gorzej jeśli się nic nie dzieje i nikt nie dybie oficjalnie na nasze swobody. Wtedy objawia się nasza druga natura. Warcholstwo, egoizm, szowinizm i jeszcze kilka podobnych cech natury. Rozpieprzyliśmy dorobek Piastów i Jagiellonów w błyskawicznym tempie. Daliśmy się zniewolić i rozkawałkować. I poszło. Klątwa jakaś czy co? Czasem mam wrażenie, że ktoś nas tak zaprogramował. Spokój nie dla nas.
Mamy rok 2015. W międzyczasie, jeśli dobrze policzyłem, powstaliśmy dwanaście razy, nie licząc pojedynczych zrywów. Czasem bardziej rozsądnie, czasem mniej. Co ciekawe, bardziej czcimy te głupsze razy. To też znamienne. I przyszedł jeden z najlepszych okresów w naszej historii. Pracujemy, kształcimy się i naturalnie bogacimy. Jedni szybciej, drudzy wolniej. Kwestia szczęścia i umiejętności. Zagrożenie wprawdzie jakieś jest, ale w porównaniu do minionych wieków, to raczej pokrzykiwania. Nikomu w Europie za bardzo nie zależy, żeby zniweczyć dorobek ostatnich pokoleń. Za dużo owoców morza na stole. Pewnie to prawda, że w ciągu ostatnich 25 lat nie wszystko u nas było sprawiedliwe. Nie rozliczyliśmy okresu PRL jak należy i kilka majątków zrodziło się poprzez machinacje, a nie talent biznesowy. Czy to pierwszy raz? Większe przekręty nakrywaliśmy czapką. Wczoraj klątwa znowu dała znać o sobie. Mozolna praca i odbudowa tego pokiereszowanego kraju przestała nam odpowiadać. Znowu jesteśmy nabuzowani i z poczuciem niewyobrażalnej krzywdy. Znowu pojawia się wróg wewnętrzny, którego należy stłamsić. Ewidentnie za dużo spokoju. Może nie mam racji. Obym nie miał racji. Ale jak połączymy 40% zrywu narodowo-socjalistycznego i blisko 10% tego głupka śpiewaka, to ciężko o optymizm. Klątwa jak nic.