Kwestia wyboru
Nie napiszę nic, co stanowiłoby unikalny głos w ogólnonarodowej dyskusji. Coś powiedzieć jednak trzeba, bo zdaje się, że próby trzymania się na uboczu nie gwarantują spokoju. Wręcz odwrotnie – kto siedzi cicho, na pewno nie jest patriotą!
To, że jestem zwolennikiem patriotyzmu w wydaniu nowoczesnym, jest sprawą oczywistą. Przynajmniej dla mnie i, mam nadzieję, mojego najbliższego otoczenia. Nie jest to jednak żaden coming-out, ani też główny temat tego wpisu. Polityka stanowi jedną z moich pasji, a przynajmniej obszarów poważnego zainteresowania. Dlatego też procesy społeczne, które zachodzą obecnie w naszym kraju, bardzo mnie martwią. Naprawdę bardzo. Nie sądziłem nawet, że w ludziach, których mija się na co dzień, może być tyle jadu i zaciekłości.
Podobno Bismarck powiedział kiedyś, żeby dać Polakom rządzić, a sami się wykończą. Prorocze słowa. Jeszcze jakieś dwa lata temu myślałem, że realizowany podział na tych „solidarnych” i „liberalnych” to takie jaja polityczne. Dziś widać, że żartów nie ma. Wybór więc nie dotyczy rodzajów patriotyzmu, którym hołdujemy, ale tego, czy doprowadzimy do samounicestwienia, czy też nie. A najgorsza w tym jest zwykła bezsilność, która ogarnia w takiej sytuacji. Można się tylko przyglądać, jak ambicje/nienawiść pojedynczych osób lub krótkookresowe cele polityczne prowadzą nas na skraj przepaści. A wszystko to w momencie, kiedy nic z zewnątrz nie przeszkadza nam, aby budować silne fundamenty, bogacić się i dołączać do najlepszych. Smutek.