Mój Tata
Długo się zastanawiałem, czy blog to dobre miejsce, aby poruszać takie tematy. Tak naprawdę cały czas się zastanawiam. Na szczęście mało kto wchodzi na tę stronę i często mam wrażenie, że mówię sam do siebie. Nie czuję się z tym źle, bo też ten blog w samym założeniu nie miał powielać utartych schematów. Brak czasu nie pozwala na komunikację między ludźmi i wychodzi na to, że wielokrotnie to jedyna szansa, aby powiedzieć coś przemyślanego. A w tym przypadku również dla mnie najważniejszego. Dość usprawiedliwień. Wybaczam sobie.
5 grudnia minie 10 lat jak odszedł mój Tato. Jeżeli to, co chcę powiedzieć, zabrzmi patetycznie – trudno. Nie zabiegam o krytyków. Mam po prostu potrzebę opowiedzieć o tym wspaniałym, może jedynym prawdziwym Przyjacielu, jakiego miałem. Przyjacielu, który był jednocześnie sprawiedliwym Sędzią moich poczynań, Mentorem i Przystanią. Jedynym Autorytetem, jaki miałem dotychczas w życiu. Nie dlatego, że nie szanuję innych, co po wielokroć mi się zarzuca. Tak mówią ci, którzy z rzadka ze mną obcują. To Tato właśnie wpoił mi szacunek do tytułów, osiągnięć, umysłu i innych rzeczy, które należy respektować. On był dla mnie po prostu wzorem z Sevres i nawet nie mam pojęcia jak zabrać się do poszukiwania innych odniesień.
Ostatnie 10 lat wiele zmieniło. Rodzina, praca, otoczenie. Ważny i dynamiczny okres. Sukcesy i porażki. Generalnie – wysokie tempo. Rozdział jak wielka książka. Tyle że bez okładki. A może bez słowa wstępnego. Ten brak czuję cały czas. Bezradność wyrażona w tym, że od dłuższego czasu sam muszę oceniać, w którym kierunku dalej iść. Co więcej, razem ze mną idą towarzysze, więc odpowiedzialność dużo większa. Czasem ogarnia mnie trwoga, ale wtedy przypominam sobie, że przecież Tato jest ciągle blisko i choć pewnie nie może mi pomóc w każdej sytuacji, to przed dużymi głupotami chroni mnie jak dawniej. Tak to wygląda.
Czas niestety zaciera pewne sprawy i zdarzenia w pamięci. Bardzo tego żałuję, choć fundamenty mam solidne. Szkoda jednak bardzo, że moje dzieci nie miały szansy poznać Dziadka. Miałbym wtedy pewność, że wyrosną na prawych, ambitnych i wrażliwych ludzi. Teraz to na mnie spada cały ten obowiązek, a podróbka – wiadomo, kawałek od oryginału.
Wszystko to strasznie skomplikowane. Przynajmniej dla mnie. Na dodatek, co bym napisał, zawsze będzie wyglądało na niedokończone, fragmentaryczne.
Więc jeszcze tylko jedno. Przepraszam, Tato, że nie wszystko wyszło tak, jakbyś tego oczekiwał.