Najlepszy zawód świata
W ramach projektu budowania marki Karpat odwiedziłem miejscowość Wapienne. Dla niewtajemniczonych, najmniejsze polskie uzdrowisko położone w województwie małopolskim. Przepiękna miejscowość, wspaniali ludzie i nieznane mi dotąd kulinaria. Jedyna wada to odległość od Lublina. Bite cztery godziny i dość trudny odcinek do Rzeszowa, ale za to świetny czas na przemyślenia. Właśnie tak wracając spod granicy ze Słowacją, zrobiłem małe podsumowanie (koniec roku kalendarzowego sprzyja takiemu podejściu) i doszedłem do wniosku, że uprawiam najlepszy zawód świata. Co więcej, wybrałem go w sposób zaplanowany i konsekwentnie wcieliłem w życie.
Szczerze mówiąc, finał roku 2014 to nie jedyna przyczyna moich rozmyślań. Mija właśnie siedem lat, odkąd zdecydowałem się wreszcie na porzucenie roli menadżera i budowę firmy doradczej. Trudny i nieprzewidywalny biznes. Zasada prosta – musisz wiedzieć więcej niż klient, bo inaczej jesteś niepotrzebny. Ale nie tylko to stanowi utrudnienie. Przez ten czas przejechałem blisko 400 tysięcy kilometrów i już od dawna rozmawiam ze swoim samochodem. Generalnie o pierdołach, choć zdarzają się trudne pytania o zdrowie i chęć dalszej walki. Nie ma co dalej narzekać, bo teza, że to najlepszy zawód z możliwych, zobowiązuje. W tym czasie bowiem odwiedziłem setki, jeżeli nie tysiące miejsc w Polsce i Europie. Tylko w tym roku dowiedziałem się, jak zbawienny dla organizmu jest olej rzepakowy, z czego najlepiej budować dom i jak się skutecznie odchudzać. Tego ostatniego nie wcieliłem jeszcze w życie, ale mam bardzo dobre podstawy. To zresztą tylko próbka, bo moja poszerzona wiedza rozciąga się także na wyroby mleczne, zioła, galerie handlowe, gazety, produkcję szkła i dziesiątki innych produktów. Od Sasa do Lasa.
Mój telefon zawiera 2500 kontaktów do przeróżnych ludzi, których spotkałem na swojej drodze, a jedyny problem, jaki z tego wynika to wysyłka życzeń świątecznych. Po prostu z roku na rok liczba wiadomości tekstowych jest coraz większa. To profesja, którą można porównać do ciągle otwartej encyklopedii. Jeździsz, spotykasz się i poznajesz coraz to nowe miejsca, zjawiska i ludzi. Jesz dziwne potrawy, słuchasz opowieści i oglądasz. Raz może to być najpiękniejszy odcinek Bugu (Mielnik na Podlasiu), innym razem doskonale zachowane średniowieczne miasteczko, czyli Biecz. Tu dowiesz się, jak w dawnych czasach organizowane były jarmarki, gdzie indziej jakim uczniem był Zbigniew Zamachowski. Potrafisz bezbłędnie zlokalizować najlepsze w Polsce truskawki, chrzan i bimber. Zainspirowany, zaczynasz czytać polskie kryminały, słuchać rumuńskiej muzyki i nalegać, żeby żona upiekła babkę ziemniaczaną. Prawie każdy dzień przynosi nowe doświadczenia. Czy może być coś bardziej ekscytującego? Przy okazji zarabiasz pieniądze.