Nowe szaty cesarza

Zaczynam pisać coraz częściej. Niebezpieczne zjawisko. Zdarza się nawet od razu przypisywać zdarzenia z dnia codziennego do potencjalnych wpisów. Następny nałóg? Ten przynajmniej niegroźny… do momentu, gdy wreszcie narażę się możnym tego świata. Może to właśnie tym razem? Raz kozie śmierć.

Pamiętacie bajkę „Nowe szaty cesarza” J.CH. Andersena? Osobiście, w odpowiednim wieku, wolałem Braci Grimm. Bajki niemieckie miały tę przewagę nad duńskimi, że były optymistyczne, z happy endem w iście amerykańskim stylu. Pamiętam też, że trzytomowe wydanie baśni Andersena, które miałem w domu, miało czarną okładkę, co jeszcze bardziej potęgowało niepokój. Z drugiej jednak strony jego opowieści były bardziej prawdziwe i poruszające. Tak właśnie zapamiętałem historię o cesarzu, który tak kochał nowe szaty, że wydawał na nie wszystkie pieniądze. Nie obchodzili go żołnierze, nie obchodził go teatr, nie dbał o wycieczki do lasu, a jeśli już, to tylko po to, by pokazać się w nowych strojach.

A teraz wyobraźmy sobie (wszelkie podobieństwo do rzeczywistych sytuacji i osób jest zupełnie przypadkowe), że oto jest taki cesarz albo ktoś o podobnym statusie. Ma on na swoim dworze grupę wspaniałych krawców i krawcowych, którzy co chwilę przygotowują mu piękne ubrania. Zdobywają nagrody na wszelkich pokazach mody i uznanie na zewnątrz królestwa. Mimo że są młodzi, branżowi  zawodowcy stawiają ich za wzór. Pewnego razu cesarz, nie wiadomo skąd i dlaczego, sprowadził na dwór innego krawca. Ogłosił wprawdzie, że nowy nabytek będzie zajmował się doborem firanek w cesarskich komnatach, ale dla wszystkich było jasne, że teraz to on będzie ubierał władcę, dbał o jego dobre samopoczucie i uwielbienie podwładnych.

Pamiętacie, jak dalej potoczyła się opowieść? „[…] mówili, że potrafią utkać najpiękniejsze tkaniny, jakie tylko sobie można wyobrazić. Wyjątkowej urody miały być nie tylko kolory i wzór, ale co więcej, uszyte z nich szaty wyróżniały się podobno tą przedziwną cechą, że były niewidzialne dla każdego, kto nie nadaje się na swoje stanowisko albo jest niewybaczalnie głupi”. Oczywiście przez cały czas nie robili nic, żądając przy tym coraz więcej kasy i jedwabiu, wmawiając jednocześnie wszystkim na około, że nagusieńki władca wygląda w nowym stroju po prostu bosko. Nikt nie chciał wyjść na kretyna, więc przytakiwano, cmokano i podziwiano. Na koniec kompletnie ogłupiony wódz pojawił się w „nowych szatach” przed tłumem poddanych, prostych ludzi, którzy nie poznali się na żarcie i wprost stwierdzili, że ich ukochany władca jest zupełnie NAGI. Wykrzyknęli to głośno.

Kurczę, żeby tylko taka sytuacja nie zdarzyła się naprawdę, bo ja bardzo lubię naszego cesarza.

Get started

If you want to get a free consultation without any obligations, fill in the form below and we'll get in touch with you.