Rozciąganie majtek
Przestałem oglądać publicystykę polityczną. Drażni mnie. Podobnie jest w przypadku radia, a przecież jeszcze parę miesięcy temu każdego ranka czekałem na wywiady i komentarze polityczne, umiejętnie zmieniając kolejne stacje. Ale przecież informacje o kolejnych wydarzeniach docierają do mnie. Nie opieram się. Zresztą musiałbym chyba zrezygnować z internetu, żeby się całkowicie odciąć. Po prostu skupiłem się na własnej analizie sytuacji i nie będę oryginalny, stwierdzając, że z dnia na dzień jestem coraz bardziej przerażony.
Moje podstawowe zmartwienie wcale jednak nie wiąże się z tym tu i teraz. Przez ostatnie 25 lat było w świecie polityki krajowej wiele debilizmów. Z każdej strony sceny politycznej, żeby było jasne. Można się było przyzwyczaić. Choć, z drugiej strony, trzeba przyznać, że kilka akcji ma charakter nowatorski. Z zablokowaniem Trybunału Konstytucyjnego na czele. Chciałbym wierzyć, że jest w tym przemyślany, długofalowy plan. Strategia, której efekty pozwolą uświęcić środki. Mała szansa. Czuć ogromne emocje, zajadłość i chęć rewanżu. I to jest największe zagrożenie. Przede wszystkim w kontekście przyszłości.
Objęcie władzy przez PiS to kolejne, tym razem bardzo silne rozciągnięcie majtek. Na dziś można ułaskawiać w dowolnym momencie, zmieniać wyroki sądu, uchwalać w Sejmie dowolne ustawy, głosować głównie nocą i nie publikować orzeczeń TK. Wolno też wznawiać śledztwa bez żadnych podstaw i oceniać dowody bez kompetencji, budować struktury bojówkarskie, wycinać Puszczę Białowieską i rozdawać pieniądze publiczne bez żadnych reguł. Być może za cztery lata władza się zmieni (chyba że wszystkie partie opozycyjne zostaną po drodze zdelegalizowane). Czy nowa powstrzyma się od polityki rewanżyzmu? Natura Polaków nie jest skomplikowana, przez to bardzo przewidywalna. Skoro poprzednicy posunęli się do tego stopnia, my mamy pełne prawo zrobić krok dalej. Co to będzie? Nie mam pojęcia. Wprawdzie Bereza Kartuska leży na terenie Białorusi, ale stworzyć podobne rozwiązanie, na przykład w Bieszczadach, to żaden problem. Oby tylko na tym się skończyło. W odwodzie są jeszcze ciężkie więzienie, odebranie obywatelstwa czy publiczna chłosta. Na razie brzmi to jak ponury żart, prawda? Historia pokazuje, że nikt lepiej nie podstawia nam nogi niż my sami. Od dobrobytu przewraca nam się w dupach znacznie szybciej aniżeli innym narodom. Nie potrafimy się skupić na mozolnym budowaniu. Mamy słowiańską duszę i nic na to nie można poradzić. Syndrom wybrańców, których wszyscy chcą oszukać, tli się cały czas. Płynie w nas gorąca krew, ale brakuje nam wyobraźni. A każde majtki muszę w końcu pęknąć. Tego boję się najbardziej. I znowu spadniemy w przepaść, a użalanie się, że to wina materiału albo gumki, spotka się z obojętnością reszty świata. I słusznie, bo każdy powinien pilnować własnego ogródka. Cholera, jak mnie to irytuje.