Taśmy absurdu
Nie wiem, kto założył podsłuch w restauracji Sowa i Przyjaciele. Nie mam bladego pojęcia. Na tyle bladego, że nawet nie chcę spekulować na ten temat. Czy to nieważne? Niezwykle istotne, ale chyba bardziej kluczowe znaczenie mają skutki upublicznienia tych nagrań. Osobiście jestem coraz bardziej zaniepokojony tym, co się dzieje wokół tego tematu. A jeszcze bardziej tym, jakie będzie to miało konsekwencje w najbliższej przyszłości. W dalszej również.
Czy wszyscy wiedzą, co to jest racja stanu? Oj, chyba nie. Wikipedia podaje taką definicję:
Racja stanu (fr. raison d’État, łac. ratio status) – nadrzędny interes państwowy, interes narodowy, wyższość interesu państwa nad innymi interesami i normami, wspólny dla większości obywateli i organizacji działających w państwie lub poza jego granicami, ale na jego rzecz.
Przy okazji tej afery, określenie to pojawia się bardzo często. Obawy budzi jednak właściwa interpretacja. Bo moim zdaniem, racja ta w bardzo małym stopniu została zachwiana w trakcie podsłuchiwanych rozmów, ale przede wszystkim w momencie, kiedy zostały opublikowane stenogramy. Czy ktoś jest na tyle głupi, aby sądzić, że Siergiej Ławrow w rozmowie w cztery oczy z Władimirem Putinem posługuje się językiem dyplomatycznym? Albo, że Barack Obama podczas roboczej dyskusji ze swoimi doradcami przemawia podobnie, jak w trakcie wieców wyborczych organizowanych dla jego zwolenników? Toż to debilne myślenie, więc zakładam, że wszyscy, którzy pieprzą o wielowątkowym spisku, robią to tylko na użytek korzyści politycznych lub/i są hipokrytami do kwadratu, co akurat rozumiem, ale wewnętrznie nie mogę zaakceptować. Dlaczego? Bo jest zagrożona właśnie polska racja stanu.
Wszyscy politycy w prywatnych rozmowach brzmią inaczej niż wtedy, kiedy możemy ich obserwować w telewizji. Psioczą, drwią i pozwalają sobie na stwierdzenia dalekie od oficjalnej linii. To więcej niż pewne. Są przecież takimi samymi ludźmi, jak wszyscy. Czasem ciut mądrzejszymi, czasem ciut głupszymi od przeciętnych. Mają swoje sympatie i antypatie, a że nie sposób funkcjonować bez przerwy według klucza państwowego, nawet dla higieny psychicznej, pozwalają sobie w kuluarach na niestandardowe teksty. Nie trzeba być psychologiem, aby to zrozumieć. Tymczasem ktoś zachwiał tym schematem i ogołocił politykę z jej nieformalnego odzienia. Mógł? Jak widać, tak. Skoro miał taki pomysł i nie bał się odpowiedzialności karnej, udało mu poważnie namieszać w przestrzeni publicznej. Ale zarówno te podsłuchy, jak i ich wyciągnięcie na światło dzienne, z polską racją stanu nie mają nic wspólnego. Destabilizują państwo i jego podstawowe mechanizmy, chwieją gospodarką i stosunkami międzynarodowymi. Jeżeli to jest patriotyzm, to ja pierdolę taką miłość do ojczyzny.
Przed nami ostatni, tak obfity finansowo okres programowania, blisko 300 mld złotych do wydania na drogi, miejsca pracy i skok technologiczny. Chaos jest najmniej potrzebnym zjawiskiem w tym momencie. Chyba poprawa nakładu jednej gazety nie jest czynnikiem równoważnym? Trawi nas jedyne w swoim rodzaju pragnienie wolności, którego nie rozumiem i nie jest mi z nim po drodze. Zupełnie. A żeby było jasne, nie jestem fanem żadnego ugrupowania politycznego spośród obecnych i cały czas czekam na powstanie partii sprofilowanej dla rzetelnie wyedukowanej inteligencji. Cały czas jestem jednak fanem tego kraju, dlatego ciężko mi pogodzić się z absurdem, jaki sobie regularnie fundujemy.