Jeden most za daleko

Najpierw jest zmęczenie. Potem frustracja. Na końcu strach. Od jakiegoś czasu polska polityka powodowała u mnie głęboką frustrację. Do tego stopnia, że zacząłem jej unikać. Uznałem, że prowadzi donikąd i należy zajmować się własnymi sprawami. Do ostatniego czwartku, a właściwie ostatniego tygodnia. Chcąc nie chcąc śledziłem teatr wokół wyboru nowego-starego szefa Rady Europejskiej. Czy to jeszcze gra polityczna? Jeśli tak, to pewne jest, że nie ma żadnej granicy i wszystko jest możliwe. Dosłownie wszystko. A w takim przypadku to już coś znacznie gorszego. Nie umiem tego nazwać, ale zacząłem się bać.

Stefan Kisielewski powiedział, że polityka nie powinna zamącać biegu prywatnego życia zwykłych ludzi. Tak, politykom można wybaczyć wiele. Od braku konsekwencji począwszy, na zwykłej głupocie skończywszy. Most, którego jednak nie wolno przekraczać to rzeczywistość. Dziś żyjemy w dwóch rzeczywistościach jednocześnie i skutki tej sytuacji będą nam się odbijać czkawką przez wiele lat. Może nawet dziesięcioleci. W zasadzie żaden obywatel naszego kraju nie ma dziś wyboru i musi się opowiedzieć po jednej ze stron. Za chwilę od tej decyzji będzie zależało, z kim będzie rozmawiał, robił interesy, biesiadował i komu podawał rękę. Może dojdzie to tego, że jedna z grup będzie nosić charakterystyczne opaski na ręku. Może ta silniejsza narzuci opaski tej słabszej. Co z tego, że to już było. Tamten przypadek był zły, nasz będzie dobry. Nasz usprawiedliwia wszystko. Ktoś w tym miejscu momencie powie, że to przesada. Że Polacy tak wiele razy skrzywdzeni przez innych, sami sobie tego nie zrobią.

Brak znajomości własnych dziejów to jeden z naszych grzechów głównych. Wystarczy sobie wpisać w Google hasło „Bereza Kartuska”. Od kilku miesięcy słychać, że miano „Polak” należy się tylko wybranym. Od słów do czynów droga bardzo krótka. Czasem wystarczy impuls. Jak powiedział Paweł Jasienica: „Błahe wydarzenie może odegrać dużą rolę tam, gdzie personalne czy grupowe ambicje zastępują politykę”. Czyż osobista nienawiść pana JK do pana DT nie zastępuje właśnie polityki? Nie kocham ani jednego, ani drugiego. Chcę normalnie żyć.

Pochodzę z Lublina i mieszkam w tym mieście. To bardzo symboliczne miejsce na mapie świata. To tutaj, 16 marca 1942 rozpoczęła się akcja Reinhardt — zaplanowana przez nazistów zagłada Żydów na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Za chwilę więc mamy rocznicę jednej z największych zbrodni w dziejach ludzkości. Minęło raptem 75 lat. Kropla w morzu historii. A od czego się zaczęło? Od urojeń pewnego, pierdolniętego kaprala, który wymyślił sobie alternatywną rzeczywistość i wykorzystał przygnębienie narodu niemieckiego po wejściu w życie Traktatu z Wersalu. Władzę zdobył całkiem legalnie (sic!). Poubierał bandę kolesi w charakterystyczne koszule i zaczął rozbijać witryny sklepowe. A potem już poszło. Koniec tej operacji znają prawie wszyscy. Mniej więcej.

Dziś w Polsce mamy dwie rzeczywistości, które mają coraz mniej ze sobą wspólnego. Różne telewizje, które to samo zdarzenie relacjonują w zupełnie inny sposób. Tak samo różne gazety i portale informacyjne. Dwa różne spojrzenia na miejsce kraju w Europie i na zagrożenia płynące z zewnątrz. Jaki będzie następny krok? Waluta, szkoły i kina? Strach wyrazić swoje poglądy polityczne, bo w najlepszym przypadku ktoś zmiesza cię z błotem. W gorszym przyjdzie kontrola skarbowa. Najgorszego nawet nie chcę sobie wyobrażać. Szklanka nie wystarczy. Zimnej wody trzeba zaczerpnąć z wielkiego wiadra i przyjrzeć się obecnej rzeczywistości z boku. Zapierdalamy bezpośrednio w przepaść.

Get started

If you want to get a free consultation without any obligations, fill in the form below and we'll get in touch with you.