Bez wyjścia

Ostatnie wydarzenia polityczne skłoniły mnie do poważnej refleksji. Wprawdzie pierwsze wybory dopiero za rok, a te parlamentarne za dwa, ale to tylko moment deklaracji. Obywatelem jest się przez cały czas. Mam głęboko zakorzenione poczucie odpowiedzialności i czuję się patriotą, więc nie wyobrażam sobie, abym mógł nie pójść na wybory. W obecnej sytuacji powinienem jednak oddać głos nieważny!

Mój profil wygląda dość standardowo. Z wiekiem staję się coraz bardziej konserwatywny, szanuję reguły i prawa, nawet jeśli nie wszystkie są sprzyjające mojej egzystencji. Jestem wierzący, ale moją relację z Panem Bogiem trzymam dla siebie. Wiara bez specjalnego afiszowania się i przekonania, że jestem lepszy od pozostałych. Wykluczam dyskryminację innych ludzi i szanuję każdego człowieka, ale nie jestem specjalnym fanem nowych przywilejów dla mniejszości. Nie cierpię skrajności. Ani czarnych, ani czerwonych. Tyle jeżeli chodzi o światopogląd.

Poglądy gospodarcze mam jeszcze mniej pasujące do rzeczywistości. Moja macierzysta uczelnia wykształciła we mnie umiłowanie wolnego rynku i minimalnej ingerencji państwa w tę sferę. Trzymam się tego uporczywie, wierząc w ciężką pracę i kreowanie wartości. Ostatecznie jestem zagorzałym mieszczaninem, czyli należę do warstwy społecznej, o której w Polsce bardzo cicho. Dużo czytam, znam historię własnego kraju i wiem, w której ręce trzymać nóż i widelec. Aha, i dodatkowo nie ulegam populizmowi.

Czy ktoś ma pomysł, na jaką partię powinienem głosować? Nie ma się co trudzić.

Wydaje mi się jednak, że nie jestem odosobniony. Na każdym kroku spotykam ludzi, którzy myślą podobnie. Czy należymy do politycznych sierot? Wszystko na to wskazuje. Przyczyna? Nie do końca wiem. Może jest tak, że polscy politycy zdają sobie sprawę, że nie warto się nami zajmować, bo i tak zagłosujemy. Jak nie za, to przeciwko czemuś. Nie warto więc w nas inwestować. To byłoby smutne i aż się człowiek rwie, żeby zadać kłam takiemu myśleniu. Problem w tym, że polska motywacja związana z wejściem do polityki jest zupełnie inna niż jej odpowiednik w Anglii czy Stanach Zjednoczonych. U nas to pomysł na życie zawodowe bez konieczności posiadania specjalistycznej wiedzy. Już samo to powoduje niesmak.

Może jednak znajdzie się jakiś rozgarnięty, który wpadnie na pomysł, że ten zaniedbany segment robi różnicę. Na razie nie ma wyjścia i jest mi bardzo przykro.

Get started

If you want to get a free consultation without any obligations, fill in the form below and we'll get in touch with you.