Czas menadżerów

Nic mądrego w tytule nie zapowiedziałem, ale temat, który chciałbym poruszyć, jest prawdopodobnie, być albo nie być dla blisko 400 tysięcy ludzi. A to już coś, nieprawdaż?

Nieraz już poruszana była sprawa pewnej specyfiki jaką „obdarzeni” są Lublinianie. Ostatnie wyniki wyborów są tylko potwierdzeniem. Uwielbiamy wręcz czuć się poniżani, przegrani i permanentnie oszukiwani. Każdy sygnał, że właśnie ktoś nas chce zrobić w konia, jest wręcz darem niebios. Łykamy jak młode pelikany. Wrogów mamy tysiące. Wśród nich są ci znani powszechnie jak liberałowie, geje i masoni, ale mamy też swoich regionalnych, choćby mieszkańców innych miast. Wszyscy, którzy spowodowali, że żyjemy w nędzy i jesteśmy Polską B. Cały świat jest w zmowie przeciwko Lublinowi. Na czele tej zmowy stoi Janusz Palikot. Wiadomo, facet powiązany ze wszystkimi ciemnymi postaciami, jakie tylko możemy sobie wyobrazić.

Nie tylko głupi jesteśmy, ale też niewyobrażalnie obłudni.

Przy badaniu opinii społecznych wśród mieszkańców naszego miasta uczestniczę już blisko 10 lat. To kawał czasu. Na pytanie o ideał prezydenta odpowiadamy niezmiennie – bezpartyjny menadżer. Rewelacja. Kogoś takiego właśnie nam potrzeba. Tylko jak przychodzi co do czego, to facet o takich cechach jest kompletnie bezradny. Jeżeli głębiej się nad tym zastanowić, nie ma żadnej zagadki. W przypadku bowiem takiego włodarza istniałaby realna groźba rozwoju i poprawy głównych funkcji miasta. Na kogo wtedy mielibyśmy narzekać? Co stałoby się z lokalną prasą codzienną, o czym miałaby pisać? Jak wtedy spojrzeć w oczy wszystkim tym z innych miast, którym już zdążyliśmy powiedzieć, że nasze miasto to najgorsza dziura na świecie? Polityk to polityk. Nawet jeżeli poświęciłby się w całości, zawsze można mu coś przyłożyć. Zastępcę po linii partii, znajomego, któremu zrobiono ulicę albo cokolwiek innego. Jesteśmy bezradni wobec samych siebie. Społeczeństwo konserwatywne – tak o sobie mówimy. A gdyby tak przestać pieprzyć i nazwać rzeczy po imieniu? Nie chcemy zmian. Nie chcemy rozwoju. Nie chcemy też menadżerów. Boją się przede wszystkim ci, których nieróbstwo i malkontenctwo, przy takim rozwoju sytuacji, mogłoby wyjść na jaw. Patrząc na nastroje, musi być ich bardzo dużo.

A może gdzie indziej jest zbyt pozytywnie i przydałoby się troszkę dziegciu? Myślę, że nawet przy niewielkim budżecie transfer byłby możliwy. W najgorszym wypadku wymiana zawodników. To podniosłoby atrakcyjność rozgrywek…

Get started

If you want to get a free consultation without any obligations, fill in the form below and we'll get in touch with you.