Miałem sen…
Witam po dłuższym czasie. (Przyjąłem zasadę, że ten blog nie będzie odnosił się do wszystkich głupot, jakie otaczają nas codziennie).
Ostatnio wszystko, co afroamerykańskie jest „na topie”, więc ja też w tym tonie. Co nie znaczy, że będzie o przełomie społecznym w USA albo o ogólnoświatowym kryzysie. Nic z tych rzeczy. Dla mnie najważniejsze są sprawy miasta i regionu, więc jeżeli już marzę, to o potędze miejsca, w którym mieszkam. I miałem sen.
O tym, że to Lublin i Lubelszczyzna przodują w rozwoju, jeżeli chodzi o wschodnią ścianę Polski. Że to prezydent Lublina, a nie Rzeszowa zdołał zintegrować rajców miejskich różnych opcji politycznych wokół idei rozwoju miasta. Że politycy lokalni w Lublinie kierują się patriotyzmem lokalnym, a nie interesami swoich ugrupowań. Że działań promocyjnych zazdroszczą nam nie tylko specjaliści i eksperci z innych stron kraju, ale doceniają je także lokalni liderzy opinii, że demokracja w naszym rodzimym wydaniu nie wkracza w obszary charakterystyczne dla epoki liberum veto I w końcu, że… będzie, jak jest. Zawsze przecież może być gorzej.