Na samo dno

Przy okazji Euro we Francji media prześcigają się w przypominaniu historii polskiego futbolu. Pojawiają się pytania, czy nawiążemy do złotej jedenastki z roku 1974 i tej nieco tylko mniej słynnej, która sięgnęła po trzecie miejsce na świecie w 1982. Wspaniałe chwile. Te wspomnienia mają oczywiście swój cel. Wszyscy mamy się zjednoczyć wokół reprezentacji i kibicować z pełną mocą. Radość w narodzie ważna rzecz. Ale najnowsze dzieje polskiej piłki to nie tylko uniesienia. Od czasu do czasu ktoś przypomina klątwę obecnego prezesa PZPN.

Mundial w Meksyku w 1986 roku był początkiem zmierzchu polskiej drużyny narodowej. I właśnie wtedy, przy okazji tego turnieju, Zbigniew Boniek wypalił w którymś z wywiadów, co następuje – „Polska nie awansuje do finałów przez następne 20 lat”. Prorok jakiś? Wbrew pozorom nie było w tym wiele magii. Prezes jest na tyle rozgarniętym facetem, że widział nadciągającą degrengoladę. Zresztą każdy, kto choć trochę zna przywary Polaków, mógłby pokusić się o podobne proroctwo. Nie tylko zresztą w odniesieniu do piłki kopanej.

Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego nasi sąsiedzi Czesi mają takie sukcesy w sporcie? Hokej, tenis, a nawet rzeczona nożna. Oczywiście miewają słabsze okresy, ale nie na tyle, żeby mówić o katastrofie. O Niemcach nie ma co wspominać, bo oni zawsze trzymają poziom we wszystkim, do czego się zabierają. To nie jest przypadek. My po prostu mamy znakomite tradycje w upadaniu na samo dno. Od początku istnienia. Ledwie zaznaczyliśmy swoją obecność w Europie, a już Bolesław Krzywousty podzielił kraj na dzielnice i chaos gotowy. Złączył nas na powrót król Łokietek, wzmocnił wszystko jego syn, a kilku Jagiellonów (Władysław i Kazimierz przede wszystkim) wyprowadziło nas na szczyty Starego Kontynentu. Jeszcze w połowie XVI wieku wiedliśmy prym. Organizacja państwa, kultura, prawdziwa tolerancja wyznaniowa. Ale już w tym czasie, po cichutku, nadciągała klęska. Jeszcze w 1525 roku Zygmunt Stary przyjmuje hołd lenny od swojego siostrzeńca, Albrechta Hohenzollerna, co tylko potwierdza istnienie świeckich Prus Książęcych. A już pod koniec tego wieku pojawiają się pierwsze symptomy dramatu wzmocnione wolną elekcją i coraz gwałtowniejszą kontrreformacją. W okolicach roku 1700, czyli Wojny Północnej zaczyna się prawdziwy upadek zakończony siedemdziesiąt lat później rozbiorami. Te same Prusy wraz z Rosją i Austrią na doczepkę likwidują Polskę na dwanaście dekad. Znowu na samo dno. Ledwo odzyskaliśmy niepodległość, przyszło nam pójść w niewolę na kolejne 50 lat. Ten moment historii jest zresztą szczególny, bo mieliśmy mniej do powiedzenia. W poprzednich przypadkach ściągnęliśmy klęskę zupełnie sami. Nic jeszcze nie świta?

Od 4 czerwca 1989 roku przeżywamy jeden z najlepszych okresów w dziejach państwa. Nikt nas nie napierdala z zewnątrz, przyjęli nas do Unii i zapewnili pomoc militarną dzięki członkostwu w NATO. Rozwijamy firmy, kształcimy dzieci, dochrapaliśmy się dość prężnych samorządów, autostrad i wieżowców. Wiadomo, że problemy są. Jak wszędzie. Zawsze ktoś coś ukradnie, zdefrauduje albo wywiezie zagranicę. Ciągle jeszcze jednak liderem produktywności jest pokolenie wychowane w PRL, które błogosławi obecny stan rzeczy i potrafi się cieszyć każdą, nawet małą zdobyczą. Ale na horyzoncie widać już zachmurzenie. 500 lat temu jezuici postawili na młodą szlachtę i poprzez edukację zrobili im wodę z mózgu. To był początek końca wielkiej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Dziś mamy sygnały kolejnego „odrodzenia”. Ażeby dobrze zrozumieć Jarosława Kaczyńskiego, wspieranego przez Kościół Katolicki, należy przypomnieć także czerwiec 1992 roku. Wtedy właśnie na sali sejmowej, ówczesny premier Jan Olszewski wygłaszał exposé i wypowiedział kluczowe zdanie, że nieważne, jaka będzie Polska, tylko czyja będzie Polska. Ten spór jest źle zdefiniowany, fałszywy i będzie nas prowadził na manowce. Będzie rozdzierał Polskę. Aż w końcu ktoś się nami zainteresuje, niekoniecznie z dobrymi zamiarami. Deja vu. Znowu na samo dno.

Get started

If you want to get a free consultation without any obligations, fill in the form below and we'll get in touch with you.