Obiecanki cacanki

Tytuł wpisu jest dość mylący. Mogłoby się wydawać, że nawiązuje do jakiegoś aktualnego wydarzenia w obszarze społecznym lub politycznym. Nic z tych rzeczy. Obiecałem sobie i wszystkim, którzy przypadkowo trafią na te zapiski, że ten blog to nie gwałtowna reakcja na bieżące wydarzenia, ale raczej podsumowanie/kwintesencja myśli i obserwacji, jakie kłębią mi się w głowie przez dłuższy czas. Tak jest i tym razem, a rzecz dotyczy mojej ukochanej marki miejsca, a ściślej rzecz biorąc obietnicy, jaką składa swoim odbiorcom.

I znowu trochę wprowadzenia. Jasne jest, że pojedyncza gmina ma znikome szanse na samodzielne budowanie marki. Zbyt duże koszty. Nawet jeżeli chodzi o gminę miejską o dość znacznych rozmiarach. Środki unijne to niebywała, niepowtarzalna okazja, aby zrobić ten śmiały krok i stworzyć własną, unikalną tożsamość, która będzie przyciągać turystów, biznes czy nowych mieszkańców. W tym ogólnym szczęściu samorządy zapominają jednak o podstawowej sprawie – obiecać poprzez reklamę można wszystko, gorzej gdy marka w żadnym elemencie tej obietnicy nie spełnia. Konsument robi wtedy „w tył zwrot”, zaczynają się prawdziwe kłopoty, a władze lokalne mają pretensje „do garbatego, że ma proste dzieci”.

Dlaczego tak się dzieje? Problem jest banalny. Poszczególne programy unijne nie służą bowiem do tego, aby wyprodukować miliony folderów, wesprzeć zasiedziałe imprezy kulturalne czy poprawić portal internetowy! Służą temu, aby krok po kroku, w każdym elemencie, realizować daną obietnicę na poziomie stałych produktów, systemu i infrastruktury. Dlaczego? Aby do roku 2015, po którym nie będzie już wsparcia europejskiego, posiadać na tyle silną markę, by dalsze jej finansowanie (z radością i wielką ochotą) było realizowane przez lokalny i ogólnopolski biznes, tłumnie ściągający w dane miejsce z zamiarem zrobienia świetnego interesu. W przeciwnym razie za parę lat rozłożymy bezradnie ręce i powiemy, że się nie udało. Foldery się zestarzeją, imprezy się przejedzą, a dobrego biznesu jak nie było, tak nie będzie.

Marka to nie zabawka promocyjna, a bardzo poważna orientacja biznesowa, którą buduje się przez wiele lat, z pełną konsekwencją i dużą dozą cierpliwości. Warto o tym pamiętać.

Get started

If you want to get a free consultation without any obligations, fill in the form below and we'll get in touch with you.