Ręce opadają
Miałem pisać tylko raz w miesiącu, zbierając uprzednio różne przemyślenia. Czasem jest jednak tak, że znikąd pojawia się inspiracja. A jako rodowity lublinianin mam obowiązek wziąć to pod uwagę.
Decydując się na wpis podczas Świąt Wielkiej Nocy, powinienem chyba poruszyć jakiś podniosły temat. Ewentualnie napomknąć coś o refleksji. Nie to mnie jednak zmobilizowało. W końcu święta można było przewidzieć.
Czytaliście badania wizerunku miast przygotowane przez jeden z instytutów badawczych na zlecenie firmy PR? To jest dopiero inspiracja. Na początek przytoczę cytat z informacji prasowej: „Jak tłumaczy Małgorzata Czerepak z On Board PR, miastom, które w badaniach wypadły słabo, brakuje dobrej reklamy”. Bardzo mądre stwierdzenie. Moim zdaniem należy się medal z zakresu marketingu miejsc. Żartowałem oczywiście. Boję się, że ta pani miałaby kłopot z zaliczeniem u mnie podstaw marketingu. Niestety. Ręce opadają.
Jak można mylić aktywność promocyjną z utartymi stereotypami?! Koszmar.
Moje miasto to jeden z najciekawszych konceptów marki w Polsce. Spokojnie zarządzana, wygrywa przeróżne nagrody. Jest doceniana w branży. A mimo to zejdzie jeszcze kilka (ale nie kilkanaście) lat, zanim uda się w mózgach Polaków zmienić myślenie o Lublinie. Bo Kraków był atrakcyjny, zanim zaczął się promować. A ponieważ był znany i fajny, w takim jak to badaniu zawsze i wszędzie będzie wysoko. Tak to już jest, że ludzie nie zagłębiają się bardzo w to, o co są pytani. Mówią to, co im się od zawsze wydawało. A jak coś ma fajny rynek, to pewnie jest też fajny biznesowo i do mieszkania. Nie mam nic do Krakowa. Pokazuję jedynie, jak należy podchodzić do takich badań. Czytając informacje w naszej prasie, wypada żałować więc, że nie tylko nasi dziennikarze dali się ponieść fali głupoty. Szczególnie że takie artykuły są i krzywdzące i szkodliwe.
Wszystkich zatroskanych o los miasta, jako ekspert (potwierdzony) uspokajam – marka Lublin jest prowadzona wzorcowo i jeżeli okażemy odrobinę cierpliwości, owoce tej pracy będziemy za chwilę konsumować. Wszyscy.
I wyszło coś krzepiącego, jak to przy okazji świąt…