Serce czy rozum
Demokracja to niezwykle uciążliwy ustrój. Przede wszystkim dlatego, że ciągle każe o czymś decydować. W sumie nie powinniśmy narzekać, bo w końcu współdecydujemy, ale to zawsze stres. Szczególnie wtedy, gdy co wybór, to jakoś brak satysfakcji i myślenie typu „a jednak mogłem inaczej”. Podobno jednak nikt nie wymyślił niczego lepszego i trzeba się nauczyć mordować w tym luksusie.
I oto właśnie nadchodzi kolejny egzamin z postawy obywatelskiej. Już na początku października. Niby całe trzy miesiące, ale tylko patrzeć jak wakacje miną i walka rozgorzeje na dobre. Skoro nawet w lipcu mamy całkiem niczego sobie potyczki, to co będzie w roku szkolnym? Zapowiada się bardzo atrakcyjnie. Z mojego, czyli narzędziowego, punktu widzenia tym ciekawiej, że kilka sposobów promocji zostało wykluczonych, więc trzeba się trochę bardziej postarać i kreatywność będzie w cenie. To wszystko jednak tylko fajerwerki. Kluczem pozostaje: kogo wybrać, żeby rzeczywiście mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Oczywiście każdy z kandydatów będzie nas zapewniał, że to jest właśnie sedno jego obietnicy.
Moja rada – odrzućmy emocje i stereotypy. Na tym wózku daleko nie zajedziemy. A ponieważ wygląda na to, że będziemy mieli do czynienia z praktycznie identycznym zestawem jak cztery lata wcześniej, należy sobie zadać jedno, ale to zajebiście ważne pytanie – czy ci obecni naprawdę dostarczyli jakichś wartości? Jeżeli nie, należy szukać rozwiązań alternatywnych. Każdy, co zrozumiałe, musi wykonać taką pracę samodzielnie, albo prawie samodzielnie. Ja już to zrobiłem, a moment, który był dla mnie impulsem, to wybór Europejskiej Stolicy Kultury. Nie ukrywam, że do końca liczyłem na sukces Lublina. No, bo co, kurcze blade, jak to mawiał bohater mojego dzieciństwa, Mikołajek ze słynnych opowiadań Sempe i Goscinnego. Nikt nie skorzystałby z takiej okazji lepiej niż moje miasto.
Stało się jednak inaczej i trzeba umieć wyciągnąć wnioski. A główny jest taki, że fajnie mieć swojego ministra. W tym przypadku od kultury i dziedzictwa narodowego, ale nie bądźmy wybredni. Taki od dróg też byłby OK (może obyłoby się bez wręczania wiechcia). Oj, bez żartów. Nawet taki od sportu czy edukacji to już coś. Nie mówiąc już o ochronie środowiska, co dla naszego, zielonego regionu mogłoby być zbawienne. Ale jest dupa i to jest bardzo istotna wskazówka. Trzeba szukać takich kandydatów, którzy samodzielnie bądź w grupie wzmocnią naszą, czyli regionu pozycję. Nie ma sentymentów. W przeciwnym razie czekają nas kolejne lata „na sucho”. Z pewnością są między nami ludzie o potężnych kwalifikacjach. Nie wiem, czy to wystarcza, ale nie mnie to rozstrzygać. Osobiście chcę mieć spokojne sumienie, że decydowałem według wspomnianej powyżej drogi myślenia. W moim przypadku wygrywa więc rozum, choć powiem szczerze, że czytam, patrzę, słucham i na razie… szukam. Na pewno jednak nie zejdę z raz obranego kierunku.