Strzał w stopę
Trzeba przyznać, że napięcie społeczne w naszym kraju jest bardzo wysokie. Nie wiem, czy sięga zenitu, ale chciałbym, żeby tak było. Dalsza eskalacja konfliktu i dzielenie narodu może mieć trudne do wyobrażenia reperkusje. To jednak tylko nasze podwórko. Wbrew temu, co sobie wyobrażamy, nie jesteśmy wybranymi i reszta świata ma dość głęboko w nosie fakt, że przemy w stronę narodowego socjalizmu. Może poza unijnymi politykami. Ale jest jeszcze inny aspekt tej sprawy.
Zmiany geopolityczne ostatnich kilku lat, w tym przede wszystkim wszechobecny terroryzm, ale też zwyczajne znużenie najbardziej obleganymi destynacjami turystycznymi spowodowały, że pojawiła się szansa dla mniej oczywistych miejsc. Jeżeli rozważamy odwiedzających z Europy Zachodniej to szansa wcale nie taka mała, bo akurat ten klient potrafi i lubi wydać trochę pieniędzy. Szczególnie na unikalne doświadczenia i ciekawy scenariusz pobytu. A w przypadku segmentu seniorów dysponuje dodatkowo sporą ilością czasu. Polska jest w grupie krajów, które powinny skorzystać na tej sytuacji. Problem, że nie jesteśmy jedyni. Co najmniej tyle samo lub nawet więcej może zaoferować kilka innych krajów jak Rumunia ze swoimi Karpatami, czy wszystko to, co powstało po dawnej Jugosławii. Trzeba po prostu powalczyć. Odpowiednią komunikacją, współpracą z europejskimi operatorami i mądrze skrojonym produktem.
W takim momencie problemem może okazać się postawa potencjalnych konsumentów. Boję się, że wielka fala emigracji z ostatnich 10 lat nie zapisała się jakoś szczególnie pozytywnie w oczach mieszkańców UE. Jeżeli dołożymy do tego spłycony i fragmentaryczny przekaz, który gości w mediach europejskich na temat naszej sytuacji wewnętrznej, to okaże się, że koszty zmiany nastawienia będą bardzo wysokie. Istnieje obawa, że przegramy na starcie, mając naprawdę sporo atutów. Robiąc więc szum wokół, strzelamy sobie w turystyczną stopę, a i efekt pochodzenia naszych produktów jest silnie powiązany ze skojarzeniami natury społeczno-politycznej.
Szansa nie jest jednorazowa, ale każdy kraj może stworzyć na tyle solidne mechanizmy lojalnościowe, że dla nas po prostu zabraknie miejsca. Byłoby bardzo źle.